Emilia Wnuk

Pani Emilia mieszka w Przybiernowie od dzieciństwa. Całe mieszkanie ma wypełnione obrazami z haftu. Od wejścia podziwiam prace Pani Emilii i nie mogę się im napatrzeć.  Ma dużą działkę, którą traktuje jak drugi dom w okresach letnich. Jest fantastyczną babcią i matką. Na co dzień zajmuje się rękodziełem. Lubi również czytać książki oraz rozwiązywać krzyżówki, rozmawiać, spotykać się z bliskimi, aktywnie uczestniczy w wydarzeniach Koła Emerytów i Rencistów  w Goleniowie.

Elżbieta Czwartos: Od czego zaczęła się Pani przygoda z rękodziełem?

Emilia Wnuk: Moja mama szydełkowała, ja siadałam obok, przyglądałam się i robiłam swoje prace. Na początku pamiętam właśnie: szydełkowałam, robiłam na drutach, malowałam, haftowałam, wyszywałam poduszki. Sporo tego było. W szkole podstawowej były takie zajęcia „robótki ręczne” bardzo je lubiłam i zawsze moje prace zajmowały pierwsze miejsca. Później szyłam na maszynie. Robiłam sobie spódniczki, swetry na drutach.

E.C.: Pasja do rękodzieła przechodzi z pokolenia na pokolenie? Jak to wygląda u Pani w rodzinie?

E.W.: Nie, moje dzieci nie poszły w moje ślady.

E.C.: Czy prowadziła Pani kiedyś warsztaty? (więcej…)

Więcej

Danuta Latosińska

Pani Danuta mieszka w Przybiernowie ze swoim mężem. Do Przybiernowa przeprowadziła się już przed studiami, wcześniej mieszkała w Stargardzie. Od najmłodszych lat malowała i z tym wiązała swoje plany na przyszłość. Po szkole podstawowej zdawała do Liceum Plastycznego, ale Panią Danusię pochłonął sport i w tym kierunku podążała. Skończyła AWF, trenowała lekkoatletykę. Sport przez całe życie zawodowe i prywatne. Przez wiele lat pracowała jako nauczyciel wychowania fizycznego w Przybiernowie, ale przyszedł moment, że prowadziła również lekcje z plastyki. Szkoła, samorząd, zespół taneczny – Pani Danusi mile wspomina te czasy i uśmiech pojawia się na jej twarzy.

Elżbieta Czwartos: Pamiętasz kiedy namalowałaś swój pierwszy obraz?

Danuta Latosińska: Tak, pamiętam – to ten mały obrazek w ramce. To chyba mój mały pierwszy obraz. Zostawiłam go sobie na pamiątkę.

E.C.: Masz swój ulubiony obraz?

D.L.: Tak, namalowałam go dla swojego męża Marka. Ona mi się najbardziej podoba, jest bardzo precyzyjny i widać każdy szczegół. Podoba mi się.

E.C.: Skąd czerpiesz inspiracje?

D.L.: Na przykład z książek. Tą dostałam od księdza i przeglądając różne fotografie, zachody słońca, postanowiłam, że spróbuję na płótnie ale nie pędzlem. Wiesz czym ten obraz namalowałam? Gąbką. Bardzo prosto, ale ciekawy efekt. (więcej…)

Więcej

Irena Kaliska

Malutki pokoik pełen porcelanowych figurek, mały stolik zastawiony pachnącą kawą i czekoladkami, a obok palący się kominek. Pierwsze co wpada w oko to piękne figurki i obrazy ozdabiające mieszkanie oraz mały biegający wszędzie psiak. Pani Irena z uśmiechem zaprosiła mnie do środka i opowiedziała swoją historię…

Irmina Łachacz: Jak długo mieszka Pani w Stepniczce?

Irena Kaliska: Pochodzę z Czarnocina, tam się urodziłam. Moi rodzice przeprowadzili się do Stepniczki i mieszkam tu już od 68 lat. (więcej…)

Więcej

Lech Zajda

Kopice – mała wieś nad Zalewem Szczecińskim. Piękna przystań, piękna okolica i przyjaźni ludzie. Podjechałam pod dom Pana Lecha i pierwsze co przykuło mój wzrok to koło sterowe na szczycie domu, motywy żeglarskie i dzwon przed drzwiami. Pan Leszek wprowadził mnie, z uśmiechem na twarzy do salonu, w którym jest bardzo dużo żeglarskich akcentów.

Irmina Łachacz: Jak Pan trafił do Kopic?

Lech Zajda: Od zawsze moim hobby było żeglarstwo i sporty wodne. W związku z pracą zawodową wylądowałem w Szczecinie i zacząłem się rozglądać gdzie jest na tyle duży akwen wodny, na którym można pływać długo, długo, długo i on się nigdy nie znudzi. Zalew Szczeciński to było to. Tak tu z żoną trafiłem. Przyjechałem najpierw sam by zobaczyć teren i nie było tu nic. Łąki i pasące się krowy, ale oczami wyobraźni widziałem, że miejsce ma potencjał, jest miejsce by zrobić przystań, stworzyć Centrum Interesów Wodnych w Kopicach. To było 20 lat temu. Pierwsze co tu się znalazło to łódki, mniejsze, większe. Do dziś pamiętam jak się cieszyłem jak nic się nie pourywało na wodzie. (więcej…)

Więcej

Krystyna Maciejewska

Pani Krystyna jest Sołtysem wsi Boguszyce ósmy rok. To jej druga kadencja. Urodziła się tutaj. Był czas, że mieszkała w innej miejscowości. Kiedy wyszła za mąż z powrotem wróciła do Boguszyc. Zajmowała się gospodarstwem domowym, wychowywała dzieci.

Elżbieta Czwartos: Jak to się stało, ze została Pani Sołtysem?

Krystyna Maciejewska: Była Sołtys zrezygnowała. Odbywały się wybory na nowego Sołtysa i się zgłosiłam. I tak to, mieszkańcy oddali na mnie najwięcej głosów.

E.C.: Co należy do Pani obowiązków?

K.M.: Dbanie o wieś. Sprzątanie, koszenie trawy, roznoszenie urzędowych dokumentów, paczek dla dzieci, Wiadomości Samorządowych, organizowanie imprez. (więcej…)

Więcej

Henryk Lisiecki

Urodził się w Kamieniu Pomorskim. Pracował w straży w Międzyzdrojach. Po ślubie w 1978 roku przeprowadził się do Przybiernowa, gdzie zaczął pracę w Zawodowej Straży Pożarnej. Skończył w Poznaniu Szkołę Aspirantów. Od 1995 roku jest Komendantem Ochotniczej Staży Pożarnej w Przybiernowie.

Elżbieta Czwartos: Ile jednostek straży jest w Gminie Przybiernów?

Henryk Lisiecki: Mamy trzy jednostki. Dwie, które są włączone do krajowego systemu. OSP Przybiernów ma trzy samochody strażackie. OSP Czarnogłowy- tam jest jedno auto i Łożnica-również jedno auto. (więcej…)

Więcej

Monika Jurewicz

Piękna świetlica wiejska w Kartlewie, lubiane miejsce spotkań mieszkańców. Tam też spotkałam się z panią Moniką, by porozmawiać o jej zamiłowaniu i fascynacji pracami ręcznymi i carvingiem. Małe ciepłe zaplecze świetlicy dało nam fantastyczną przestrzeń do rozmowy.

Irmina Łachacz: Pani Moniko proszę powiedzieć kilka słów o sobie.

Monika Jurewicz: Mieszkam w Kartlewie od 27 lat. Przeprowadziłam się tu z Przybiernowa z miłości do mojego męża (dodaje z uśmiechem). Mam czwórkę fantastycznych dzieci – dwóch chłopców i dwie dziewczynki. Na co dzień zajmuję się pracą którą bardzo lubię. Pracuje na stanowisku kucharz.

I.Ł.: Co Pani lubi robić dla siebie?

M.J.: Kiedyś bardzo lubiłam wyszywać, to mnie uspokajało i dawało dużą satysfakcję. To co zrobiłam, moje prace,  było widać – obrus, serwetka, bieżnik. Kiedyś ktoś powiedział, że mam niesamowite zdolności i mogłabym swoje prace sprzedawać. Nie chciałam w to uwierzyć. Okazało się , że ludzie byli zainteresowani i kilka moich prac sprzedałam. Lubiłam wyszywać dla rodziny. Moja teściowa zawsze mnie motywowała i podrzucała pomysły, bym się nie nudziła. Ponieważ było to czasochłonne często siedziałam w nocy przy małej lampce, kiedy dzieci spały i wyszywałam. Ale to było dawniej. (więcej…)

Więcej

Julia Jamska-Szychulska

Spotkałyśmy się w Derkaczu, w przytulnym biurze. Kawa i ciepły uśmiech pani Julii wprowadził przyjazną i ciepłą atmosferę spotkania. Pani Julia pochodzi ze Szczecina, jest szczęśliwą żoną i matką, spełnionym społecznikiem, oddana pracy nie tylko zawodowej, ale pracy na rzecz drugiego człowieka.

Irmina Łachacz: Pani Julio, jak to się stało, że trafiła Pani tu ze Szczecina do Świętoszewa?

Julia Jamska-Szychulska: Pochodzę ze Szczecina, a we wrześniu 2015 roku przeprowadziłam się tu z miłości do mojego męża. Z życia w dużym mieście przeprowadziłam się na wieś, czego bardzo chciałam. Tam było dla mnie za głośno, za szybko, za dużo, chciałam znaleźć i mieć swój azyl. Dom tu, w tym miejscu jest moim azylem.

I.Ł.: Od czego się zaczęło? Działanie na rzecz mieszkańców, a zwłaszcza dzieci? (więcej…)

Więcej

Maria Szarek

Od progu wita mnie Pani Maria i zaprasza do swojego domu mówiąc po drodze „miejmy już to za sobą…” Piękne, przytulne wnętrze i pachnąca kawa czekały na mnie na samym wejściu. Pani Maria skromnie dziękuje i nieśmiało czeka na pierwsze pytanie.

Elżbieta Czwartos: Pani Mario, gdzie ma Pani swoje prace? Nie widzę ich.

Maria Szarek: Aaaa, gdzieś tam są, trochę rozdałam, trochę schowałam, trochę w biurze, nawet sama nie wiem.

E.C.: Proszę w takim razie wyszperać coś dla mnie i pochwalić się swoimi dziełami z decoupage.

Pani Maria przyniosła piękne butelki, pudełka i inne drobiazgi. Wyjątkowa była butelka wyglądająca jak z marmuru, nieco w stylu egipskim. Niesamowita precyzja i dobór kolorów. Nie mogłam się napatrzeć pracom Pani Marii. (więcej…)

Więcej

Elżbieta Wierzbicka

Pani Stenia rozkłada swoje prace, których nie ustawia przypadkowo. Wie dokładnie, która praca ma stać, lub leżeć obok której instruując przy rozkładaniu swoje pomocniczki. Na stole można dostrzec dzieła na każdą okazję, począwszy od dyni, po choinki, gwiazdki, bombki,  jajka, kury i kurczaki, na wiosennych i letnich motywach kończąc.

Elżbieta Czwartos: Pani Steniu tyle różnych form, materiałów, technik…od czego się zaczęła Pani przygoda z rękodziełem?

Elżbieta Wierzbicka: Zaczęła się około 8 lat temu…i to była florystyka, czyli od układania bukietów. Organizowali zajęcia w Stepnicy- pojechałam na takie warsztaty i już, a później już tylko kontynuowałam i poszerzałam swoje zainteresowania. Ale już jako dziecko lubiłam coś robić z rękoma-śmieje się. Swoim dzieciom szyłam ubrania, stroje. Jak były jakieś imprezy okolicznościowe typu chrzciny, komunie święte, to sama układałam bukiety, stroiłam sale, robiłam dekoracje. (więcej…)

Więcej