Michał Krzywaźnia

Z Michałem Krzywaźnią spotkałam się w Gminnym Ośrodku Kultury w Stepnicy.

Irmina Łachacz: Kim jesteś Michał, zawodowo, prywatnie?

Michał Krzywaźnia: Animatorem, pedagogiem, reżyserem Teatru w Krzywym Zwierciadle, wychowawcą w Młodzieżowym Ośrodku Socjoterapii w Ryszewku, instruktorem teatralnym w Gminnym Ośrodku Kultury w Stepnicy, instruktorem teatralnym w Świetlicy Stowarzyszenia Rodzin i Przyjaciół Dzieci z Zespołem Downa Iskierka w Szczecinie. Prywatnie: tata i mąż.

I.Ł.: Ogromny wachlarz doświadczeń. Czy ciężko połączyć jest pracę z życiem prywatnym?

M.K.: Mam to szczęście, że praca jest moją pasją i nic nie robię na siłę a rodzina daje mi energię do działania. To duże wyzwanie pogodzić wszystkie funkcje. Na razie mi się udaje więc nie narzekam (dodaje z uśmiechem). (więcej…)

Więcej

Bogumiła Lewandowska

Piękny domek, otoczony kwiatami i pracami rękodzielniczymi. Pani Bogumiła zaprosiła mnie do środka. Weszłyśmy do małego pokoju wypełnionego pracami rękodzielniczymi wszelkiego rodzaju. Na stole stało ciasto, a gdy kawa już się zaparzyła opowieść się rozpoczęła.

Irmina Łachacz: Jak długo mieszka Pani w Dębicach?

Bogumiła Lewandowska: Mieszkałam w Nowogardzie i po śmierci mamy – 11 lat temu – wróciliśmy tu.

I.Ł.: Czym się Pani zajmuje na co dzień?

B.L.: Jestem szczęśliwą i zarobioną emerytką. Teraz jest za dużo roboty. I nie tylko dotyczy to robótek, ale jest i ogród , którym się trzeba zając i dom, i inne rzeczy. Robótki się zaczęły 11 lat temu. Pierwsze prace ręczne rozpoczęłam dzięki Stowarzyszeniu Maszewska Inicjatywa Gospodarcza, które pisało projekty i organizowało spotkania, Kasia Kamińska wprowadziła nas we wszystkie tajniki prac ręcznych. Zaczęło się od decoupage i w zasadzie nie wiem czy się skończyło. Teraz jesteśmy zainteresowane zajęciami z Power tekstu i chcemy poznać tą technikę. Z koleżankami przeszłyśmy całą gamę technik i metod prac rękodzielniczych. QUILLING, SCRAPBOOKING i inne.. Spotkania odbywały się w Maszewie, więc był trzeba dojeżdżać. Kilka spotkań było też w Dębicach – były pisane projekty. Miałyśmy zajęcia taneczne z Panią Ludą Masztalerz w szkole. Starałam się jakoś wypełnić sobie czas wolny, ale w tej chwili jest go już za mało (dodaje z uśmiechem). (więcej…)

Więcej

Zbigniew Góral

Łoźnica – rozległa wieś w Gminie Przybiernów. Pierwsze oznaki wiosny dodają uroku miejscu. Spotkałam się z Panem Zbigniewem w remizie strażackiej, bo porozmawiać o jego pasji, życiu.

Irmina Łachacz: Jak długo mieszka Pan w Łoźnicy?

Zbigniew Góral: W Łoźnicy mieszkam już 26 lat, a pochodzę ze Świętoszewa. Po reorganizacji PGR-u Świętoszewo przydzielono pod Zarząd Łoźnicy. I rozpocząłem prace tutaj. Zaproponowano mieszkanie i tak trafiłem w te strony.

I.Ł.: Kiedy zaczęła się Pana przygoda ze Strażą Pożarną?

Z.G.: Do Straży trafiłem w 1973. Kiedy jeszcze mieszkałem w Świętoszewie, mieliśmy kierownika, który działa jako ochotnik w Straży Pożarnej. Żył tym, lubił z nami ganiać , rozwijać węże, składać i tak mnie w to wciągnął, że zacząłem działać. Tam nie było samochodu, ale była motopompa, kilka węży i coś à la wóz przystosowany do tego by przewozić motopompę. Od tego się zaczęło. Kiedy przeniosłem się tu do Łoźnicy oczywiście zgłosiłem się do OSP, by działać z nimi i zaraz później wybrano mnie na Wiceprezesa, a potem na Prezesa. Dużo działałem, chciałem by wszystko funkcjonowało jak najlepiej i tak zostało do dzisiaj. Prezesem tu w OSP jestem od 1998 roku. Kawał czasu. (więcej…)

Więcej

Janusz Gancarczyk

Rybak, pasjonat przyrody Zalewu Szczecińskiego. Zamieszkuje w Piaskach Małych i zajmuje się „fotołowami”.

Irmina Łachacz: Czy zawsze mieszkał Pan tu w Gminie Stepnica?

Janusz Gancarczyk: Tak. Pochodzę z Jarszewka. Stepnica – później. Moja żona pochodzi ze Stepnicy. Razem osiedliśmy tutaj.

I.Ł.: Kiedy pan zaczął zajmować się rybołówstwem? (więcej…)

Więcej

Dorota Olszewska

Szczęśliwa żona i matka trójki dzieci. Prowadzi gospodarstwo rolne i uwielbia dary natury. Od urodzenia mieszka w Krępsku i tu ma swoje miejsce, które daje jej wszystko czego potrzebuje.

Irmina Łachacz: Gdzie był początek zainteresowania zielarstwem.

Dorota Olszewska: Zaczęło się od zakupów  w sklepie odzieżowym. Mam swój sklep w którym lubię robić zakupy. Któregoś dnia poczułam ładny zapach. Sprzedawczyni rozpylała go w sklepie. Zapytałam co to jest? Powiedziała mi, że to olejki eteryczne mające działania antybakteryjne by w okresie zimowym nie łapać wirusów. Od słowa do słowa, powiedziałam, że też bym chciała taki olejek. Ta miła Pani podzieliła się ze mną olejkiem, podpowiedziała mi też co mogłabym użyć na moje dokuczające mi wówczas zatoki. Później znów zgłosiłam się po zamówiony olejek i zostałam zaproszona na spacer zielarski. I tak się zaczęło. To było około 5 lat temu. Po tym spotkaniu zaczęłam dużo czytać o roślinach i ich właściwościach. Głównie o roślinach, które tutaj rosną, które można znaleźć tu w okolicy. Szukałam roślin, które mają właściwości lecznicze. Dużo i często chorowałam, co także wpłynęło na rozwój zamiłowania do roślin nie tylko leczniczych. Nawet mam tu taką, która przyszła pod dom. Szukałam jej, myślałam, że jej nigdzie nie ma. Dziurawiec. Szukałam go długo i jadąc rowerem znalazłam. Ale przyszedł bliżej, rośnie obok mojego domu i u sąsiada. Mówi się, że zioła same szukają człowieka one wiedzą komu są potrzebne. To taka pasja. Ja wychodzę z domu i się tym cieszę. Bardzo lubię robić nalewki. Ale nie  tylko nalewki, którymi można się alkoholizować. Chodzi tu też o nalewki z ziół i owoców, które można dodać do herbaty. Np. Nalewka z dziurawca – działa jako antydepresant i nie tylko. Jaka ona ma piękny czerwony kolor… (więcej…)

Więcej

Paulina Bartoszewicz

Pochodzi z Goleniowa. Jest pedagogiem specjalnym w szkole podstawowej, a prywatnie – żona i lokalna mistrzyni w pieczeniu ciast i tortów.

Irmina Łachacz: Kiedy Pani zaczęła piec ciasta i robić torty?

Paulina Bartoszewicz: Chyba jak się tu przeprowadziłam. Tak, osiem lat temu.

I.Ł.: Co było impulsem?

P.B.: Matura (dodaje z uśmiechem). Stres przed maturą. Zawsze lubiłam słodkości, to moja słabość, którą mam do tej pory. Zawsze przyciągały mój wzrok zdjęcia z pięknymi tortami i ciastami. Przed maturą zaczęłam robić ciasta, rozładowywać w ten sposób swoje emocje i napięcie. To był początek. Pierwsze ciasto, drugie i do tej pory. Ogólnie robię wszystko co słodkie i kształcę się jako cukiernik. Najpierw same torty, różne smaki, kolory, różne kombinacje, a potem doszedł warsztat manualny by móc je ozdabiać. Od jakiegoś czasu pracuję z masą lukrową i wykonują ozdoby. Ta myszka miki jest zrobiona przeze mnie… Od początku kombinowałam, nie lubiłam zwykłych ciast. Dodawałam różne składniki by zrobić coś innego, ale dziś wracam do podstawowych ciast.

I.Ł.: Czy na początku korzystała pani z przepisów? (więcej…)

Więcej

Maria Makarewicz

Mały drewniany domek z niesamowitym klimatem. Zapach palonego drewna w kominku i upieczonego ciasta. Klimat antyków połączony z nowoczesnością. Na ścianach obrazy i gdzie się nie spojrzy przepiękne witraże i kolorowe klosze, żyrandole i lampy wykonane własnoręcznie przez bohaterkę mojego dzisiejszego spotkania. Pani Maria przeprowadziła się do Kopic ze Szczecina 3 lata temu. Odnalazła tu swój spokojny kącik nad brzegiem Zalewu Szczecińskiego, w otoczeniu lasów i łąk. Uśmiechnięta, skromna z ogromnym darem opowiadania o swojej pasji…

Maria Makarewicz: Bardzo dużo pracy włożyłam w ten dom, żeby wyglądał tak jak wygląda teraz. Sama szlifowałam te deski podłogowe, lakierowałam (dodaje z uśmiechem). Tu mam swój kącik, swoją pracownie. Mam tu szkła, szlifierki, witraże, projekty. Moje składowane i zbierane przybory do pracy. Fiolety, czerwienie i żółcie to najcenniejsze i najpiękniejsze szkła. Mają domieszki szlachetnych metali. Są piękne. (więcej…)

Więcej

Elwira Wielgorz

Prawie na końcu wsi, z dala od ulicznego zgiełku, w otoczeniu przyrody i spokoju, mieszka Pani Elwira wraz z rodziną. Kiedy weszłam do mieszkania czuć było zapach farby. „Przemalowałam przedpokój”… Wewnątrz przestrzennego salonu z kominkiem panuje rodzinna i ciepła atmosfera, a wokół dużo prac wykonanych ręcznie.

Pani Elwira zaczęła pokazywać mi swoje prace. Ozdoby które wykonała ze wstążek na komunie, kielichy, kwiatki, malowidła na ścianach dzieci, serwetka robiona na szydełku.

Elwira Wielgorz: To jest praca rozpoczęta, na stół.

Irmina Łachacz: Jak długo Pani to robi?

E.W.: To zależy. Ostatnie trzy dni nic nie robiłam, bo malowałam sama przedpokój pędzlem, bez wałka (dodaje z uśmiechem). Stwierdziłam, że mam dosyć tych kolorów i szybko zmieniłam. Tu jest moja pracownia. Moje wszystkie drobiazgi. Moja i syna gitara – czasem sobie pogrywamy. Stos materiałów.

I.Ł.: Pani szyje?

E.W.: Szyje, robię na drutach, na szydełku. Maluje, ozdabiam, wszystko. To uszyłam sama, kiedy miałam 11 lat. Moje pierwsze szycie na maszynie. Poduszka, która ma dla mnie dużą wartość. (więcej…)

Więcej

Ewa Woźniak

Pani Ewa jest założycielką Polskiego Związku Emerytów i Rencistów – Koło Przybiernów. Działa również w Sądzie jako ławnik sądowy oraz wydaje legitymacje emerytom i rencistom. Otrzymała odznakę jako przewodnicząca Koła Emerytów i Rencistów.

W lipcu tego roku mija 15 lat, od kiedy postanowiła, że chce pomagać i przekazywać ludziom dobro. Jest społecznikiem – ma to po swoim tacie, przyznaje. Uważa, że zawsze trzeba iść do przodu i nie poddawać się. Początkowo w Kole było 15 członków. Obecnie jest zapisanych 150 osób.  Dzięki niej wiele osób mogło skorzystać i korzysta nadal, m. in. z wielu wycieczek zarówno w Polsce jak i za granicą.

Elżbieta Czwartos: Od czego Pani zaczęła zakładając Koło Emerytów i Rencistów?

Ewa Woźniak: W 2003 roku napisałam ogłoszenie, że będzie zebranie i tak to się zaczęło.

E.C.: Ile razy do roku odbywają się takie zebrania?

E.W.: Dwa razy. Ustalamy program, co chcemy robić, gdzie wyjechać, jakie wydarzenia zorganizować. (więcej…)

Więcej

Marek Pawlak

Czarnocin – mała wieś nad Zalewem Szczecińskim w gminie Stepnica. Umówiłam się na spotkanie z Panem Markiem, którego miałam okazje poznać parę ładnych lat temu. Poznałam go w Szkole Aktywnego Wypoczynku Frajda, gdzie prowadził zajęcia dla dzieci. Pan Marek jest ojcem trójki zdolnych dzieci, a pasjonuje się rzeźbiarstwem.

Irmina Łachacz: Jak długo mieszka Pan w Czarnocinie?

Marek Pawlak: Przyjechałem tu ze Stepnicy gdzie mieszkaliśmy razem z moim ojczulkiem. Losowa sytuacja – zwolniło się w Czarnocinie mieszkanie i przenieśliśmy się tu ponad 30 lat temu.

Przygoda z moim rzeźbieniem zaczęła się od wyjazdu nad morze. Pojechałem z dziewczyną (obecną żoną) i zobaczyłem czterech mężczyzn, popatrzyłem jakie ładne rzeczy robią i pomyślałem, że warto spróbować. Zacząłem od masek z kory (diabły z kawałka kory). Płaskorzeźby na początku tworzyłem nożem stołowym, a później udało się dokupić narzędzia. Tak się zaczęło, miałem smykałkę do prac i tworzenia. To już będzie ze 30 lat jak tak sobie coś robię. W szkole, w wojsku jak ktoś zobaczył, że mam talent to już później miałem dobrze (dodaje ze śmiechem). W szkole malowałem, robiłem domki. Zawsze miałem smykałkę do takich rzeczy.

I.Ł.: Co było Pana pierwszą pracą? (więcej…)

Więcej