Ryszard Woźniak

wrz 25, 2018 w Aktualności, Sylwetki LGD

Ryszard Woźniak: Ludzie mają duże pokłady pasji i zdolności, talentów, o których często nie wiedzą. Trzeba to pobudzić, odkryć w sobie, a później pielęgnować. Ja w życiu miałem taki etap – nie wiedziałem o tym, że lubię np. haftować. Wyszywałem swojego czasu. Kiedyś w Szczecinie odwiedziła mnie mama (mama zajmuje się rękodziełem i robi to fantastycznie). Pokazała mi duży zeszyt o hafciarstwie, taki ze wzorami do wyszywania. Powiedziała, że mógłbym się wziąć do roboty. Zostawiła mi to i zabrałem się za haftowanie. Z czasem bardzo polubiłem to nowe zajęcie. Nie wiedziałem, że we mnie coś takiego siedzi. Haftowałem serwetki, bluzki damskie z motywem kaszubskim, oraz obrazy.

Irmina Łachacz: Ile lat temu to było?

R.W.: Około 25 lat. Bardzo to polubiłem. Wciągnąłem się, i miałem dylemat, bo modelarstwem bawiłem się od dziecka i kiedy haftowałem myślałem sobie – haftuję, a nie sklejam modeli i  wówczas powstał w mojej głowie pewien plan. Otóż mam do wykonania model kartonowy parowozu z Dzikiego Zachodu. Jest on bardzo piękny, bajecznie kolorowy, ale jednocześnie trudny do wykonania. Pomysł polega na tym, aby zaprezentować zbudowany model razem z  jego haftem tej samej wielkości. Kolorowy model parowozu, a za nim jego kolorowy haft. Ja swoje modele parowozów stawiam na torze – na nasypie są podkłady oraz tłuczeń. Do tendra sypię węgiel. Na ostatniej wystawie dowiedziałem się, że komisja sędziowska wcale nie bierze pod uwagę podłoża, ani węgla. Komisja ocenia tylko wykonanie samego modelu. Chyba, że jest to diorama, czyli model wraz z infrastrukturą (otoczenie, teren, zabudowa itp.).

I.Ł.: Od czego się u Pana zaczęło, jeśli chodzi o modele?

R.W.: Nie pamiętam, jaki był początek. Na pewno to było w szkole podstawowej. Miałem 7-8 lat. Mój tato pracował w domu i miał nóż szewski, który pozwalał mi używać oprócz nożyczek do wycinania kartonowych części sklejanych modelików. Mama, w kiosku kupowała „Małego Modelarza”, (miesięcznik modelarski ukazujący się od 1957 roku do dzisiaj) i przynosiła mi do domu. Zacząłem budować te modele samolotów, czołgów, statków i okrętów. Już, jako zaledwie kilkuletni chłopiec budowałem prawie wszystko z kartonu. Z czasem również modele drewniane.  Na początku nie czytałem opisów i historii modeli, które sklejałem, interesowało mnie wyłącznie ich budowanie. Byłem bardzo niecierpliwy i chciałem rozpoczęty model mieć gotowy, zbudowany jak najszybciej. Zainteresowanie opisami, bardzo ciekawymi wydarzeniami z udziałem ludzi, czyli historią prawdziwych obiektów, które budowałem, jako modele, przyszła dopiero w szkole średniej.  Rodzice szli np. na zabawę sylwestrową, a ja zostawałem w domu i budowałem. Rano model był gotowy. Jak ten model wtedy wyglądał?  Był zapewne niedopracowany. Dzisiaj podobny model buduję, kilka tygodni, miesięcy a nawet dłużej. Staram się by był wykonany jak najdokładniej, wiernie z oryginałem. Modele nigdy się mnie nie trzymały. Kiedy ktoś przychodził, a model mu się spodobał to otrzymywał w prezencie.

I.Ł.: Proszę opowiedzieć o festiwalach. Czy są to festiwale ogólnopolskie?

R.W.: Tak, międzynarodowe także.  Zacząłem jeździć dwa lata temu. Kiedyś odwiedzałem wystawy, aby tylko oglądać modele. Spotykałem kolegów modelarzy ze szkoły i studiów i  cieszyłem oko pięknie wykonanymi przez nich modelami.  Po raz pierwszy w październiku 2016 roku zdecydowałem się pojechać na Szczeciński Festiwal Modelarski pn. „Paprykarz” z modelem kartonowym parowozu i ku mojemu zadowoleniu model ten otrzymał wyróżnienie w swojej kategorii. Później byłem jeszcze na 7 Festiwalach  i na każdym z nich dostawałem  wyróżnienia, nagrody, medale oraz puchary.  W ciągu prawie 2 lat  uczestniczyłem w 8 Festiwalach, na których wystawiałem swoje dwa modele kartonowe parowozów w skali 1:25.  Polski parowóz osobowy z 1949 roku Ol 49, oraz polski parowóz tendrzak  HCP  1-6-2  Bułgar  z 1931 r.  (nazwa „Bułgar”, ponieważ zbudowany był dla Bułgarii).

Łącznie te dwa modele zdobyły: 2 puchary, 6 medali, 13 dyplomów, 2 statuetki  oraz nagrody w postaci kartonowych i plastikowych  modeli do sklejania oraz książki o  tematyce modelarskiej.

Na festiwalach nie ma mowy o polityce. Rozmowy i dyskusje dotyczą prawie wyłącznie modelarstwa, tj. technik i sposobów wykonania modeli. Wymiana doświadczeń jest nieocenioną skarbnicą zdobywania wiedzy w celu podnoszenia swojego warsztatu modelarskiego. Nigdy nie spotkałem się podczas takich dyskusji ze skrywaniem tajemnic dot. wykonania modelu. Przeciwnie, każdy chętnie dzieli się swoją wiedzą, doświadczeniem.  Kolegą jest modelarz 8 latek i modelarz 80 latek. Podczas ogłaszania wyników jest burza oklasków dla wyróżnianych modelarzy i oczywiście gratulacje. Atmosfera podczas festiwali jest wspaniała.  Wszyscy się czują jak jedna wielka rodzina.

I.Ł.: Gratuluję, to bardzo duże osiągnięcie. Na ostatnim festiwalu także udało się Panu coś wygrać?

R.W.: Festiwali Modelarskich nie traktuję, jako meczów, aby coś wygrywać. Tam nikt z nikim nie walczy. Tam jest uczta duchowa. W ciszy i w spokoju ogląda się i podziwia dziesiątki  modeli różnych kategorii  przywiezionych przez kolegów z całej polski, a także z zagranicy. Wiele modeli znam, bo przecież je kiedyś budowałem. Podziwiam również te nieznane mi, które widzę po raz pierwszy.  Jeżeli miałaby to być „walka“, to ona  już się rozegrała wcześniej, w samotności –  w domu, pracowni czy w modelarni podczas powstawania modelu, jego budowy. Dokładność i precyzja a także czystość wykonania i estetyka jest tą „walką”, o której nic nie wie mój kolega modelarz, który być może buduje taki sam model. Okaże się dopiero na sali wystawowej, który z nas zrobił to lepiej…

Powracając do Pani pytania, Tak. Na ostatnim Festiwalu „Orężada“  (od słowa „oręż“ dot. wojskowości) w Kołobrzegu, otrzymałem od  Prezydenta Miasta Kołobrzegu puchar za najładniejszy model festiwalu, na którym wystawiono łącznie ponad 450 modeli.  Byłem uradowany i wielce zdziwiony tym, że waśnie mój model z pośród wszystkich najbardziej spodobał się Panu Prezydentowi, a przecież wszystkie pokazane tam modele były piękne. Ale to nie wszystko. Okazało się, że jeden z parowozów zajął  I-sze miejsce w kategorii pojazdy cywilne, a drugi II-gie miejsce w kategorii pojazdy szynowe. Tak, więc w sumie były to aż trzy wyróżnienia. Na tym Festiwalu po raz drugi  kibicowała mi małżonka, więc pewnie, dlatego taki sukces. Wcześniej na Festiwalu w Gnieźnie, na który po raz pierwszy zabrałem żonę, też szczęście mi sprzyjało. Zdobyłem, bowiem dwa wyróżnienia, które sobie wysoko cenię. Jedno z nich to statuetka od Inowrocławskiego Stowarzyszenia Modelarzy Redukcyjnych. Koledzy z tego Stowarzyszenia, którzy wręczali mi statuetkę i dyplom to mistrz i v-ce mistrz Mistrzostw Świata w Modelarstwie Kartonowym. Na ponad 600 modeli ich kunszt modelarski i mistrzowskie oczy uznały mojego „Bułgara“ za godnego ich wyróżnienia i nagrody, którą był plastikowy model samolotu pasażerskiego A380 w barwach Lufthanzy.

Na każdym festiwalu  przeżywam wzniosłe chwile, które rekompensują cały trud włożony w pracę nad modelem. W Chełmży jeden z parowozów został wyróżniony w swojej kategorii, a drugi otrzymał puchar od modelarzy Klubu Combat, organizatora Festiwalu.  Na Warszawskim Międzynarodowym Festiwalu „Babaryba“, na którym  wystawiono ponad 1600 modeli różnych kategorii, mój parowóz otrzymał także wyróżnienie.  Jest to powód do dumy – na tyle modeli, mój również został wyróżniony!!   Na koniec mojej wyliczanki muszę wspomnieć o Bałtyckim Festiwalu w Koszalinie, na którym w tym roku parowóz  „Bułgar“ zdobył aż trzy wyróżnienia (w ub. roku nagradzany był parowóz Ol 49)   –  w kategorii PsK (poj. szynowe, karton) – dyplom i medal, a od przedstawiciela niem. firmy PIKO na Polskę – dyplom, model wagonu w skali H0 1 : 87 i książkę oraz najbardziej dla mnie cenne to  „Specjalne wyróżnienie Dyrektora Miejskiego Gimnazjum im. Stanisława Dulewicza w Darłowie za wyjątkową staranność w wykonaniu modelu“ – dyplom i książka.   Ten Pan Dyrektor chyba nawet nie wiedział, że ten model parowozu posiada aż ponad 5000 nitów, nakrętek i śrub! Ale pewnie  widział, że jest tego bardzo, bardzo dużo…

Większość społeczeństwa  nie ma pojęcia, że istnieje takie hobby jak modelarstwo. Korzystając z okazji, że mogę dzięki Pani przybliżyć tę mało znaną dziedzinę zainteresowań ludzkich, krótko przedstawię, czym jest modelarstwo redukcyjne, czyli pomniejszone (zredukowane) do odpowiedniej skali.

Otóż w modelarstwie jest bardzo dużo kategorii, w których budowane są modele, które następnie  wystawiane są na konkursach i festiwalach. Na imprezach, w których uczestniczę wystawiane są głównie modele kartonowe i plastikowe oraz drewniane i żywiczne. Kategorii jest ponad 30. To są samoloty silnikowe i odrzutowe, pasażerskie i wojskowe – jedno i wielosilnikowe, z I-szej i z II-giej wojny światowej, śmigłowce i szybowce, z podziałem na klasy wg budowanej skali: 1:33, 1:48, 1:78, 1:144. Podobny podział jest we wszystkich kategoriach – pojazdach cywilnych, wojskowych, okrętach i statkach. Budowane są modele kosmiczne, a także budowle, figurki. Modele  ocenia  komisja sędziowska i przydziela   nagrody i wyróżnienia, puchary i dyplomy, medale i statuetki. Oprócz wyróżnień przyznawanych przez komisje sędziowskie za modele w swoich klasach i kategoriach, organizator konkursu czy festiwalu stara się przyciągnąć jak najwięcej sponsorów, którzy sami oceniają modele i przyznają nagrody. Są to prezydenci i burmistrzowie miast, w których odbywają się imprezy modelarskie, dowódcy   jednostek wojskowych, np. marynarki wojennej czy lotnictwa, dyrektorzy szkół, rektorzy wyższych uczelni, organizacji społecznych itp. Opisuję tutaj modelarstwo redukcyjne. Odrębną dziedziną modelarstwa jest modelarstwo RC, czyli radiem kierowane. Są to modele latające, pływające, jeżdżące, które są kierowane falami radiowymi. Jest to dość droga dziedzina modelarstwa ze względu na koszt aparatury do zdalnego kierowania tj. nadajnika i odbiornika, a także silnika i mechanizmów sterowania. Mam takie dwa modele do zbudowania samolot trzypłatowy  z I-szej wojny światowej oraz okręt wojenny z II wojny światowej.   Ostatnio  głównie buduję modele kartonowe, a konkretnie parowozy. Chociaż w ostatnim roku zbudowałem także model drewniany i plastikowy. To taki przerywnik lub taka odskocznia od kartonu. Poszukiwanie czegoś nowego.

W  miastach imprezy modelarskie cieszą się dużą popularnością. Przychodzą całe rodziny, aby podziwiać modele wykonane przez ich członków w tym dzieci, zarówno chłopców jak i dziewczynki. Często zdarza się, że modele buduje tata oraz  jego kilkuletni syn lub córka, a mama kibicuje. Zainteresowania w ogóle rodzą się w domowym zaciszu i jeżeli są one podtrzymywane przez rodziców to przeradza się to w pasje. Wystarczy, że dziecku się nie przeszkadza i wtedy takie zainteresowanie  też się rozwija. Rodzice zaczynają zauważać postępy, a nawet korzyści dla dziecka w przyszłości. Chłopiec  budując model  czyta rysunki, a jak umie czytać rysunek to wdraża się do widzenia przestrzennego, a to prowadzi do zainteresowań techniką, budową prawdziwych samolotów, pojazdów itp. budownictwem, architekturą itd.  Dziecko musi pociągnąć linie, coś  narysować coś zaplanować, stworzyć w głowie by przenieść to na papier, a następnie skleić bryłę przestrzenną. Wiele brył  o różnorodnych kształtach w postaci pudełek i pudełeczek występuje w okrętach wojennych. Są to nadbudówki. Bardzo lubię do dzisiaj sklejać te pudełeczka.  Uprawiając modelarstwo od wczesnej młodości kształtuje się charakter, ponieważ nabywa się cech takich jak dokładność, sumienność, obowiązkowość, skupienie, wyciszenie, można tych pozytywnych  cech wymieniać wiele….  i to jest kapitał na całe życie zdobyty w modelarstwie.  Na festiwalach często rozmawiam z rodzicami, którzy podziwiają modele i  przychodzą, aby tylko popatrzeć. Namawiam ich wówczas, aby spróbowali nabyć synkowi jakiś prosty w budowie modelik i spróbować zainteresować, może mu się spodoba? Bywa, że odpowiadają, a on jest wiercipięta, taki bardzo żywy, jak sobie poradzi?  Podaję wówczas swój przykład i mówię, że ja byłem i chyba jestem nadal raptus i właśnie modelarstwo prowadzi do skupienia i wyciszenia.  Tu jest właśnie pochylenie się nad pracą i radość z osiąganych postępów, sukcesów. Organizatorzy Festiwali w celu zainteresowania dzieci i młodzieży modelarstwem fundują nagrody w wielu klasach wiekowych, młodzików, juniorów młodszych, juniorów starszych itp. Na kilku festiwalach dyplom, medal i nagrodę otrzymało każde dziecko, które przyniosło i pokazało swój zbudowany model,   nie zależnie od tego, że w swojej grupie wiekowej i klasie modelarskiej zdobyło nagrodę. Mali rekordziści otrzymywali po 5-6 dyplomów i gromkie brawa publiczności. Jestem wielkim orędownikiem popularyzacji modelarstwa wśród dzieci i młodzieży. Mam kolegów modelarzy nie tylko wśród dorosłych, ale i np. 8-10 latków. Kibicuję młodzieńcom, również dziewczynom w wieku gimnazjalnym, licealnym.

Pan Ryszard pokazał mi swoje prace. Wiele o nich opowiadał, ich własne historie, jak powstały, o precyzji, o elementach, o tym, z czym wiązała się praca nad danym modelem. Zauważyłam, że modele wykonane zostały z niezwykłą precyzją. To było niesamowite. Bardzo cieszę się, że mogłam je zobaczyć. Pan Ryszard opowiedział mi również o pracach swoich kolegów.

I.Ł.: Ile trwało najdłuższe składanie modelu przez Pana?

R.W.: To trudno ocenić w czasie. Mam model parowozu, który buduję 7 lat. W połowie budowy odstawiłem na półkę i stoi sobie czekając na „swoją kolej”. W czasie efektywnym budowa kartonowego parowozu trawa  wiele miesięcy.  Moje dwa parowozy jeżdżą ze mną po festiwalach od 2 lat. Budowa nowego zajmuje rok, półtora.

I.Ł.: Co Pan najbardziej lubi robić?

R.W.: Trudne pytanie. Nie da się tak odpowiedzieć wprost. Teraz fascynują mnie parowozy,   mam też wiele pozaczynanych innych modeli. Zależy od okresu, w którym się znajduję. Kiedyś fascynowały mnie samoloty, których zrobiłem chyba najwięcej, był okres na budowę czołgów i czas na okręty i statki. W starszym wieku jest fascynacja nie tylko tym, co w danej chwili się robi,   jaki to jest model, ale również  historia jego oryginału. Jeżeli to jest okręt wojenny to, w jakich  bitwach uczestniczył, czy wyszedł szczęśliwie z opresji czy zatonął?  Podczas II wojny światowej brytyjski niszczyciel HMS Hood w  bitwie na Atlantyku został trafiony pociskiem wystrzelonym z odległości 15 km przez niemiecki pancernik Bismarck w skład amunicji i zatonął w ciągu 2 min. pociągając za sobą na dno 1415 członków załogi. Tylko trzech marynarzy zdołało się uratować. To budzi wielki szacunek dla tych ludzi i fascynuje zarazem. Zamierzam zbudować ten okręt w hołdzie dla poległych marynarzy. Mam kilkadziesiąt okrętów wojennych do sklejenia m.in. okręty amerykańskie i japońskie, niszczyciele, krążowniki, pancerniki i lotniskowce  obydwu flot.

Jeden z moich wnuków będąc w III czy w IV klasie w szkole podstawowej  przewracał te plany modelarskie (mówi Pan Ryszard pokazując mi skomplikowane plany modelarskie) i czytał historię dotyczącą danego modelu. Córka później  opowiedziała nam, że  jak zwiedzali  ORP Błyskawica w Gdyni, ich syn zaczął mówić o historii ORP Orzeł. Jak ten okręt podwodny został internowany przez Niemców w Tallinie, o jego szaleńczej ucieczce z portu  pod osłoną nocy, bez map. Znał nie tylko nazwisko kapitana, ale też nazwiska oficerów i niektórych marynarzy. Od tego poszło jego dalsze zainteresowanie historią. W gimnazjum był dwukrotnie laureatem olimpiad historycznych. W  tym roku już w liceum przygotowuje się również do olimpiady historycznej. Jako dziadek jestem dumny, że mój wnuk poprzez moją modelarską pasję „zaraził“ się historią.

Pan Ryszard pokazał mi też swoje pięknie haftowane prace. Między innymi średniowieczną  Mapę Świata  „Terra Nova“, którą, jak mówi, gdyby Krzysztof  Kolumb posiadał to by nie zbłądził i dopłynąłby do Indii, a nie do Ameryki, którą do końca życia uważał za Indie nie wiedząc, że odkrył nowy kontynent. Mapa świata pięknie prezentuje się z drewnianym modelem Santa Maria Krzysztofa Kolumba. Opowiadał także, jak dużo czasu trzeba poświęcić by taka praca powstała. Zaprowadził mnie do swojej pracowni. Miałam możliwość obejrzenia nie tylko tych modeli, które wystawia na festiwalach, ale także tych rozpoczętych i obecnie sklejanych. Tych oczekujących w szafkach na zbudowanie, jest bardzo dużo. Pan Ryszard tłumaczył mi jak to wygląda, opowiadał o różnicach w liczbie kół napędowych parowozów, o rodzajach ożaglowania okrętów historycznych, o uzbrojeniu okrętów wojennych  oraz ich historie i inne ciekawe rzeczy. Jakie są detale, drobne szczegóły i różnice w poszczególnych modelach. Opowiadał z niesamowitą pasją.

I.Ł.: Każdy element buduje Pana osobno i na koniec łączy?

R.W.: Tak, wszystko trzeba dokładnie połączyć, spasować.   Tu jest wąskotorówka, mój pierwszy model parowozu. Tu mam zaczęty pruski parowóz Tkw2,   który zamierzam wykonać z ruchomym układem jezdnym. Jest to dla  mnie bardzo interesujące  ze względu na stopień trudności. To takie wyzwanie, jakie sobie postawiłem.  Podjąłem tę   próbę, mimo, iż nie mam pewności, że osiągnę cel, ale moi wirtualni koledzy modelarze, którzy interesują się tym kibicują mi.

I.Ł.: Ile modeli Pan zrobił?

R.W.: Trudno powiedzieć. Kilkadziesiąt.., myślę, że setka będzie.

I.Ł.: Co daje Panu budowanie tych modeli?

R.W.: To takie pytanie, jak zapytać himalaistę, po co się wspina na najwyższy szczyt świata? On zawsze odpowie:, dlatego, że ta góra jest (śmieje się). Ja natomiast buduję, dlatego, że są naprawdę bardzo piękne modele. Jak się już dobrnie do końca i model jest ukończony to jest olbrzymia satysfakcja. Nie o festiwale czy wystawy chodzi, bo w nich uczestniczę dopiero od dwóch lat, a modele buduję ponad pół wieku. Dla mnie jest to sens życia, zadowolenie, że można wykonać coś „niemożliwego”, że się udało. Jestem zadowolony z każdego modelu, który wykonałem.

Oglądamy okręty, lotniskowce, parowozy czekające na zrobienie i wyciągnięcie z szafy. Rozpoczęty Bismarck, Ubot, Titanik, pancernik francuski Richelieu i wiele innych.

R.W.: Pani pyta, co lubię?- Wszystko lubię (śmieje się)

I.Ł.: Jakie Pan ma marzenie? Czy chciałby Pan to wszystko skończyć (mówiąc to wskazuję na niezaczęte modele w szafkach)?

R.W.: Każdy ma marzenie.  Jak obliczyłem to potrzebowałbym 130 lat życia by to wszystko skończyć (śmieje się). Tu umieszczone mam swoje motto: „Porzućmy rzeczy czcze i próżne zwróćmy całą uwagę na szukanie prawdy”.  św. Augustyn.

I.Ł.: Czego mogę Panu życzyć?

R.W.: Zdrowia, jak zdrowie będzie to i będzie więcej modeli.

I.Ł.: Życzę Panu zdrowia i dalszych sukcesów.

Więcej wiadomości